poniedziałek, 2 grudnia 2013

01 szlama w opresji


Nie możesz zmienić przeszłości, ale przeszłość zaw­sze pow­ra­ca, żeby zmienić Ciebie. Zarówno twoją te­raźniej­szość jak i przyszłość. 


- Harry! - Krzyknęła widząc, że przyjaciel nie chce już jej słuchać. - Pójdę za nim, on na pewno coś knuje!
- Hermiona... - Westchnął, odwracając się do okna.
- Czemu nie chcesz mnie słuchać? Na pewno jest coś nie tak! - Pokręcił tylko głową.
- Dobrze... - Mruknęła. - Dam sobie spokój... Tylko jak coś się stanie, pamiętaj, że mówiłam, że coś jest nie tak.

K i l k a  g o d z i n  p ó ź n i e j
    Stali w ciemnym pomieszczeniu. Było to poddasze dosyć dużego domu. Jedyne światło, które oświetlało ciemne, zakurzone ściany, wpadało przez małe okienko. Wszędzie gdzie się dało, stali mężczyźni, każdy ubrany na czarno. Draco przyglądał się twarzom tych ludzi. Niestety żadnego z nich nie rozpoznawał... Ciemność sprawiała, że wszystkie szczegóły, rysy twarzy zwyczajnie się rozmazywały.
- Panowie... - Rzekł jeden z nich, chyba przywódca. - Od paru miesięcy rozmawiamy na temat zamachu... Ale kiedy przejdziemy ze spekulacji do czynów? Wszystko jest dokładnie zaplanowane... Jak myślicie, kiedy najlepiej było by zaat... - Przerwał, bo ktoś dosyć głośno trzasnął drzwiami.
- Spóźniłem się... bo...
- Owen, stań przy wszystkich, nie rób afery. Więc... Kiedy najlepiej było by zaatakować?
- Myślę... - Zaczął Malfoy pewnym tonem. Dobrze wiedział co ma mówić. - Za dokładnie tydzień w Ministerstwie jest organizowany bal charytatywny. Wszyscy będą skupieni w jednym miejscu, no... może oprócz paru czarodziejów odpowiedzialnych za ochronę. Owen może powiedzieć coś więcej, w końcu tam pracuje. - Wyrzucił nazwisko kolegi, jakby wypluwał pestkę od czereśni. Czuć było, że żywi do niego pogardę.
- Owen...? - "Szef" znudzonym tonem udzielił głosu mężczyźnie.
- No... tak... Dracon ma rację... Ten bal jest organizowany co roku, są na nim największe szychy... Dużo ludzi...
- Ale... Skoro będzie tam dużo ludzi... to jak mamy zaatakować? Przecież będą się bronić! Myślicie, że wygramy z Potterem i tą jego dwójką przyjaciół? To niewykonalne!  - Ktoś zabrał zdanie w dyskusji.
- Może i tak... - Odpowiedział jakiś gruby z kolei głos. - Ale jeśli walka będzie zacięta, odniesiemy większy sukces, jak wygramy... Przecież to żadna filozofia walczyć z paroma ochroniarzami, kiedy nikogo oprócz nich nie ma w Ministerstwie...
- Racja! - Podniosły się głosy. W głowach każdego z czarodziejów ukazał się obraz zwycięstwa. Malfoy rozejrzał się niespokojnie. Zdawało mu się, że pośród męskich głosów usłyszał jakiś szept. Odwrócił się w stronę kąta przy drzwiach.
- Expelliarmus! - Krzyknął. Wzrok każdego z mężczyzn zwrócił się ku postaci, tak bardzo różniącej się od wszystkich zebranych. - Byle frajer może tu wejść? - Malfoy zwrócił się do przywódcy tonem pełnym pogardy. - Naprawdę, spadacie na psy.
- Owen! Na brodę Merlina! Jak mogłeś przeoczyć, że ktoś za tobą idzie? Lumos! - Różdżka "samca alfa" zaświeciła, a zaraz po nim te należące do innych czarodziejów w tej sali, biorących z niego przykład. Każdy chciał zobaczyć kto miał przyjemność przysłuchiwania się ich niecnym planom przez ostatnie parę minut. Pomieszczenie rozbłysło. Oświetlone zostały twarze wszystkich obecnych. Teraz Draco mógł przyjrzeć się wszystkim dokładnie. Zatrzymał się na jednej z nich, na tej, przez którą powstało to całe zamieszanie. Granger... Znowu ona? Przecież jak powie o parę słów za dużo, będzie udupiony na całe życie!
- Malfoy! Masz jej różdżkę?
- Mam.
- Zaprowadź ją do pokoju, pokaż co się robi z nieproszonymi gości. - Ten potężny głos w ogóle nie pasował do ciała przywódcy. Był wysokim, szczupłym mężczyzną z wąskimi wargami i jasnoniebieskimi oczami. Wydawały się być nieobecne do tego stopnia, że wyglądały jak przezroczyste.
- Tak jest. - Draco uśmiechnął się pogardliwie, lecz kiedy przelotnie spojrzał na Hermionę, zauważyła, że jest zmieszany. Wiedziała, że ludzie się nie zmieniają, ale była pewna, że Malfoy... on zszedł na dobrą drogę. Widocznie się myliła. Zdarza się. Nie czuła zdenerwowania przed tym, co się za chwilę stanie. Czuła złość. Była zła na siebie, na Harrego i Rona, którzy nie wierzyli w jej słowa.
- Będziesz się tak z nią pieprzył? Drętwota! - Jeden z mężczyzn skierował różdżkę w stronę dziewczyny, ta upadła na ziemie.
- Walker! TO JA TUTAJ WYDAJE WYROKI. Nie waż się więcej tego robić! Malfoy, zabierz ją stąd. - Chłopak schował różdżkę Hermiony do kieszeni, machnął swoją, dziewczyna uniosła się w powietrzu. W ten sposób przetransportował ją do jednego z pokoi w tym domu. Zaraz kiedy wylądowała na podłodze przebudziła się. Nie trwało to długo, kiedy doszła do siebie...
- Ty... Idioto! Słyszałam, że znalazłeś pracę w szpitalu, skończyłeś potrzebne szkolenia... Po co ci więc zdrada Ministerstwa?! Jednak... Co w rodzinie, to nie zginie, prawda? Jak może...
- Zamknij się! - Wrzasnął na tyle głośno, że przeraziła się i rzeczywiście umilkła. - Mogłaś mi zepsuć całą akcje!
- Jaką akcje? Zamachu na Ministerstwo? Oddaj mi moją różdżkę! - Wstała, wyciągając rękę w stronę chłopaka.
- Naprawdę myślisz, że gdybym był jednym z nich, jednym z tej bandy debili, to wysłuchiwałbym jeszcze twoich prób umoralnienia mnie?
- Weź, nie pieprz głupot. - Machnęła ręką. Gdyby wzrok mógł zabijać, na pewno byłby to moment jego śmierci. Zauważył w jej oczach, teraz już trochę starszych, tę samą nutę nienawiści co kiedyś. -  "Gdybym był jednym z nich...' A nie jesteś? Chcesz mi mydlić oczy jakimiś tanimi gadkami? Zachowaj to sobie na przesłuchanie! Będziesz się smażył w Azkabanie!
- Crucio!
- Zawołał Draco, kierując różdżkę w stronę ścian. Spojrzał się na drzwi, zdawało mu się, że ktoś przechodził. Musiał zachować pozory. Podszedł do włącznika światła, zapalił je.
- Co ty robisz? - Już nic nie rozumiała. To wszystko zdawało jej się zbyt skomplikowane. Przecież on był wśród tych wszystkich czarodziejów... Nie ma innej opcji, musi być jednym z nich!
- Spójrz. - Pokazał jej legitymacje Ministerstwa Magii.
- Departament TT? Co to w ogóle jest? - Zmarszczyła brwi.
- Tajny departament. Zajmujemy się szpiegostwem. Ministerstwo stwierdziło, że moje nazwisko ciągnie za sobą niezbyt... ciekawą historię... - Zaśmiał się gorzko. - Więc... Zaproponowali mi zajęcie takiego stanowiska.
- Jest taki departament? Nic o nim nie wiem!
- Może dlatego, że jest tajny? Nawet ja, pracując tam nie znam jego pracowników. Masz swoją różdżkę. A teraz teleportuj się stąd. - Spojrzał się na nią pytającym wzrokiem, widząc, że nie ruszyła z miejsca.
- A ty? Zawachała się. - Co powiedzą, jak mnie tutaj nie znajdą?
- Przecież to głupcy! Powiem im, że wyczyściłem ci pamięć.
- Ale...
- Nosz do cholery! - Mruknął, podchodząc do niej bardzo blisko. Czuła jego oddech na swoim policzku. - Teraz mnie Granger uważnie posłuchaj. NIKT nie może się dowiedzieć o tym, co tutaj zobaczyłaś. W tym, Potter, pożal się boże oraz twój rudy przyjaciel, jasne? Poszedłem ci na rękę, oddałem różdżkę, więc bądź tak miła i nie pokazuj mi się więcej na oczy. - Cedził słowa. Mówił szybko, ale wyraźnie. Z jego tonu można było wyczytać, że jest to dla niego bardzo ważne.
- Dobrze. - Mruknęła, zaraz potem rozpływając się w powietrzu.

6 komentarzy:

  1. Ooooo,ale boskie! Zapowiada się ciekawie,czekam na nastepny!

    Pozdrawiam Zuza. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie ciekawie ;)
    Czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetna notka!

    OdpowiedzUsuń
  4. hohoho.
    to się dzieje :D
    rozdział świetny,czekam na więcej :)

    Pozdrawiam M,

    OdpowiedzUsuń
  5. ta,rozdzialy regularnie beda dodawane? ;-;

    OdpowiedzUsuń

© Shalis dla Wioska Szablonów
© EmmaWatsonDaily, DailyFelton.